OSOBIŚCIE NIE POZNAŁEM ĆPUNA, KTÓRY CHCIAŁBY ZAPRZESTAĆ BRANIA. JEDYNYM CO SKŁANIA DO PODJĘCIA DECYZJI O ODSTAWIENIU JEST CHĘĆ UCIECZKI PRZED PRZYKRYMI KONSEKWENCJAMI NAŁOGU
Z trudnością przychodzi mi przypomnienie sobie momentu w którym podjąłem decyzje o leczeniu. Do zaprzestania brania skłoniły mnie raczej przykre konsekwencje niż pragnienie zmian.
Długi, halucynacje, życie na marginesie, sprawy sądowe, ciągły strach, niepokój, obawy , gigantycznych rozmiarów poczucie winy i w końcu stan agonalny do jakiego się doprowadziłem zmusiły mnie do podjęcia decyzji, z którą zwlekałem od lat. Umrzeć dziś czy żyć ?
Do pójścia na pierwszą terapię zostałem zmuszony przez swoją dziewczynę, też ćpunkę, która nie mogła już znieść mojego zachowania. Moje rozchwianie emocjonalne to mieszanka płaczu, obłąkanego wycia, wybuchów agresji i euforii. Kiedy wpadałem w szał moi znajomi i rodzina z przerażenia zamierali w bezruchu. Nie potrafili wypowiedzieć słowa, a rzeczy które trzymali wypadały im z rąk. Niszczyłem wszystko co było w zasięgu rąk i nóg. Sedes skruszyłem na kawałki, a mięso które wyszło spod skóry mojej stopy, którą to zrobiłem tygodniami utrudniało mi chodzenie.
Tak naprawdę to dalej chciałem ćpać i pić, a pobyt w ośrodku miał mi posłużyć do zregenerowania sił i minimalizacji konsekwencji mojego nałogu.
Pomyślałem, że pół roczne odtrucie pozwoli mi nabrać sił do działania. Planowałem zająć się dystrybucją. W areszcie poznałem ludzi mających dostęp do tzw. „dobrego towaru”. Perspektywa szybkiego zarobienia dużych pieniędzy stała się najsilniejszym bodźcem motywującym do dalszego życia.
Byłem przekonany, że uda mi się handlować koką i amfą samemu pozostając wolnym od nałogu. Moje branie miało się ograniczyć jedynie do testowania jakości towaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz