Jeśli lubisz swoje życie i uważasz, że jest ono kompletne, nie wchodź tu, to nie miejsce dla Ciebie. Kiedy człowiek cierpi, gdy nie jest to konieczne, cierpi bardziej niż jest to konieczne. To strona dla wytrwałych, poszukujących i odpornych na stan faktyczny otaczającego nas świata.W tym miejscu rzeczywistość staje się sztuką, a sztuka jedyną bronią w walce z tą pierwszą. W dzisiejszym konsumpcyjnym społeczeństwie (piszę to w roku 2010), nadwrażliwość jest jak nagle otwarty w przełyku parasol. Jeżeli cierpisz i jest Ci z tym dobrze, ośmielę się tylko jedną mieć prośbę. Wymaż ten adres z swojej pamięci, bo może w głowie zacząć się kręcić. Ja wierzę że życiodajna woda i słowo pomogły mi wrócić zza grobu.









MOJĄ NOWĄ KOMPOZYCJĘ, KTÓRA OPOWIADA O URZĄDZENIU CERAGEM-E MOŻESZ ODSŁUCHAĆ POD TYM ADRESEM:

http://tojanarkoman.wrzuta.pl/audio/7fSQwGnmDsT/ceragem-e


wtorek, 28 lutego 2012

ROZMOWY NA KONIEC DZIECIŃSTWA

Monika ma trzydzieści lat. Blond włosy do ramion, okulary w czerwonych oprawkach. Ma M-3 w Bydgoszczy, pracę w agencji reklamowej, męża. Trzecią z kolei terapeutkę i kilkoro przyjaciół w grupie dla dorosłych dzieci alkoholików.

Andrzej, jej ojciec, w średnim wieku, z wąsem jak Wałęsa, ma firmę budowlaną, dwie córki, żonę. I niechęć do rozmów o przeszłości.

W zeszłym roku Monika zaczęła terapię dla DDA. Od kilku miesięcy próbuje o "tych" sprawach porozmawiać z ojcem. Nie daje mu spokoju.

Mówi, że potrzeba do tego dużo odwagi. Najwięcej jej miała niedzielnego popołudnia, w połowie września. Mama była w sanatorium, mąż wyjechał na imprezę integracyjną, Monika cały weekend spędziła z ojcem w domu. Siedzieli przed telewizorem. W przerwie na reklamy w serialu kryminalnym zrobiła herbatę. I zaczęła mówić.
Monika: - Tato, musimy pogadać. Czuję, że bez tego dalej nie pójdę. Moja terapeutka też tak mówi...
Andrzej : - A dokąd chcesz pójść? (śmiech)
Bądź poważny przez chwilę.

A od kiedy ty masz terapeutę w ogóle?
Do pierwszego trafiłam na początku liceum. Opowiadałam ci przecież.

To było piętnaście lat temu. Mówiłaś, że ci pomogła. A teraz znowu żalisz się jakiejś kobiecie?
Teraz jestem w grupie terapeutycznej.

W grupie? Jeszcze lepiej. To już jeden psycholog ci nie wystarcza... (śmiech)
Tato, pogadajmy poważnie. Jestem w grupie dla dorosłych dzieci alkoholików.

Dorosłych dzieci?
No.

I co wy tam robicie? Macie jakieś lego dla dużych?
Przecież chodziliśmy na grzyby
Monika: - Spróbuj mnie posłuchać. To dla mnie ważne.
Andrzej : - O czym znowu? Siedzicie tam i narzekacie, jacy wy biedni Ja przecież taki najgorszy nie byłem. Alkoholik? Piłem trochę. Ale nie tak, żeby komuś życie zniszczyć. Wyrosłaś na ludzi: studia skończyłaś, pracę masz, męża dobrego. Po co ci jakieś terapie?
Na terapii uczę się, jak cierpieć mniej.

Ooo czary-mary
Posłuchaj. Uczę się, jak stawiać granice. I że jestem dla siebie ważna. Najważniejsza. Bo wiesz, jest coś takiego jak syndrom DDA...

I ty to oczywiście masz.
Stąd mój pracoholizm na przykład.

Od lat kieliszka nie tknąłem, a ty latasz po tych terapiach i wmawiasz mi, że przeze mnie się zapracowujesz. Jesteś dorosła przecież.
Ale czasem się nie czuję. Pamiętasz, jak w zeszłym roku wylądowałam w szpitalu?

Noo... coś z żołądkiem miałaś.
Podejrzenie anoreksji. To dlatego, że się zadręczałam. W pracy po dwanaście godzin, w domu następne cztery i jeszcze twoją firmę ogarniam...

Ja ci każę tak tyrać? Odpocznij sobie po prostu. Zresztą już ci chyba lepiej...
Trochę. Ale pod koniec roku, jak się okazało, że nie mogę zajść w ciążę, to się załamałam. Tak jak wtedy, gdy miałam 15 lat, a ty jeszcze piłeś. Tylko leżeć i ryczeć. Żyć mi się odechciało. Naprawdę. Potem ten szpital. I dopiero, jak poszłam na grupę, to zrozumiałam, skąd ta bezradność i strach o wszystko. O siebie, o mamę, o ciebie, o twoją pracę, o to, czy nie zaspałeś i czy macie coś w lodówce. Terapeutka mówi, że moja niepłodność tkwi w psychice. Że moje wewnętrzne dziecko jest chore, więc jak mam być matką? Jak mam wychowywać? I dlatego chcę z tobą pogadać.

Przecież nie byłem dla ciebie taki zły. Nie biłem, nie wyzywałem.
Na mnie, fakt, nawet głosu nie podnosiłeś. Ale mama miała siniaki. Miałam 12 lat i ją obronić? Wchodziłam w środek awantury zawsze za późno. A ty milkłeś. Myślałam, że to dlatego, że mnie kochasz. I że jak następnym razem przyjdę szybciej, to nie będzie awantur. Naiwna.

Tylko o złych rzeczach sobie opowiadacie w tej grupie? Bywało przecież dobrze. Jeździliśmy razem na grzyby, pamiętasz?
No... Na grzybach fajnie było. Straszenie się cieszyłam... Jak zakładałeś te zielone gumiaki i brałeś koszyk... Opowiadałam potem w szkole przez cały tydzień, że byliśmy razem w lesie i że rozmawialiśmy...

Rozmawialiśmy? O czym niby?
Zmyślałam. Nie rozmawialiśmy. Jak już brałeś mnie na grzyby, to byłeś na totalnym kacu. Czasem spytałeś tylko, czy wszystko w porządku? No i co miałam odpowiedzieć?

No czy wszystko w porządku.
Też nie miałem idealnego ojca
Monika: - A mi się wtedy płakać chciało. Bo nie było w porządku. Nigdy! Nawet na tych grzybach nie było w porządku. A ty pytałeś o jakieś "wszystko"!
Andrzej : - Mogłaś ze mną nie jeździć!
Ale ja to uwielbiałam...

Raz mówisz, że było beznadziejnie, teraz, że uwielbiałaś. To w końcu jak?!
Tłumaczę ci przecież: po takiej wycieczce mogłam opowiadać koleżankom, że byłam z tatą na wycieczce. Z TATĄ. Rozumiesz?

Nie.
One ciągle opowiadały, że tata w pracy robi to i tamto, że kupił im książkę, że przyniósł z wypożyczalni film.

No i co, że nie rozmawialiśmy, że książek nie przynosiłem... To taki dramat? Z mamą mogłaś pogadać. Nie każdy ma idealnego ojca. Ja też nie miałem.
Niezupełnie idealny ojciec to taki, co się gapi w telewizor, kupuje nietrafione prezenty albo zapomina o imieninach. A nie taki, którego w knajpach wieczorami szukasz.

A po za mną biegałaś? Trafiłbym do domu.
Ciągle się zgrywasz, tato. Ciągle czuję, jakbym to ja tu znowu musiała być bardziej dorosła niż ty. Przecież doskonale wiesz, po cię szukałam. Gdybym nie dotarła na czas, przepiłbyś wszystko.

Ale z głodu nie pomarliśmy. Było, minęło.
Ty też płakałeś
Tłumaczę ci: to wszystko we mnie siedzi. Co rusz wracają mi jakieś obrazy. Pamiętasz, jak mi kiedyś opowiedziałeś o seksie?

?
Bez żadnych wstępów. W szóstej klasie może byłam. Siedziałam przy biurku i robiłam lekcje. Wszedłeś i zacząłeś: ty myślisz, że to trwa i trwa. A to cyk, cyk, trzy minuty i po krzyku. Na drugi boczek. Usiadłeś na tapczanie i sapnąłeś tak jakoś głęboko. Chwilę trwało, zanim dotarło do mnie, o czym ty w ogóle mówisz. Nawet na ciebie nie spojrzałam. Śmierdziało wódką od ciebie z daleka. Patrzyłam tępo w zeszyt. Broda mi się trzęsła. Wyszedłeś. A ja płakałam.

Ty ciągle ryczałaś z byle powodu...
Wtedy, pomyślałam sobie, że mama musi być nieszczęśliwa. Płakałam za siebie, płakałam za nią. Ciągle ryczałam? No ryczałam. Z wściekłości. Czasem to zupełnie nie wiedziałam już, jak mam się uspokoić. Okładałam się pięściami po udach. Pomagało... Ty też czasem płakałeś.

Przy tobie to raczej nie.
Wtulałeś mi się w ramię po pijaku. "Tatuś chce z tym skończyć, ale nie może", i takie tam.

I co, śmiałaś się pewnie ze mnie, co? Teraz też chcesz się pośmiać.
Do śmiechu mi nie było. Ja ci wtedy wierzyłam, wiesz. Nie gardziłam tobą, nigdy. Tłumaczyłam sobie, że nie możesz się zmienić, choć bardzo chcesz, dlatego że cierpisz. Żal mi ciebie było. Teraz wiem, że to wódka gadała przez ciebie.

Nie mów tak.
Wtedy myślałam, że jak rozmawiasz ze mną po pijaku, to dlatego, że mi ufasz. Że w pracy ci nie idzie, ciągle cię przecież zwalniali, że z mamą się kłócisz i że naprawdę tylko ja jestem twoją radością. Próbowałam zrobić wszystko, żebyś miał się, kim cieszyć, chwalić. Myślałam, że wtedy już nie będziesz musiał pić. Dla ciebie przynosiłam piątki, dla ciebie smażyłam naleśniki, odkąd skończyłam dziesięć lat. Wiedziałam, że lubisz.

No ba, do dziś robisz najlepsze. Doceniałem cię zawsze.
Coś ci się miesza. Na trzeźwo nigdy mnie nie pochwaliłeś. Tylko po pijaku. Wtedy byłam twoją córcią. Jak cię wywalali z pracy, to pisałam ci życiorysy. Że takim dobrym budowlańcem jesteś, fachowcem najlepszym...

Po co? Co ja, pisać nie umiałem?
Zanim byś się zabrał...
Ojca nie można się wstydzić
Andrzej : - Ty nie bądź już taka święta. Też masz za uszami. Pamiętasz, jak po maturze przyszedłem z kwiatami pod szkołę pogratulować. Olałaś mnie. Wstydziłaś się ojca własnego!
Monika: - Byłeś kompletnie zalany.

Jaki zalany?! Piwko wypiłem, jak na ciebie czekałem.
Ledwo na nogach stałeś!

Nie da się z tobą gadać. Zresztą, było, minęło.
Wiesz, jak to bolało? Patrzeć na ojca, którego kochasz, który rzyga i za chwilę się przewróci. Żal ci go, a jednocześnie się wkurzasz i na dodatek wstydzisz się, że ktoś to widzi. Dla dwunastolatki to za dużo. Już w podstawówce wstydziłam się ciebie przed koleżankami.

Koleżankami? Przecież nie zapraszałaś nikogo do domu.
Właśnie dlatego nie zapraszałam, że się wstydziłam. Unikałam ryzyka.

No to uniknęłaś. Nie ma o czym gadać.
Jest, tato, jest. Kiedyś po rozdaniu świadectw w ósmej klasie wracałam do domu, ty też. Właściwie to ty się toczyłeś po drugiej stronie ulicy Jedna ręka na murze, w drugiej zwinięta kurtka, a mróz był piekielny.

Mogłaś się do mnie nie przyznawać. Trafiłbym do domu.
A gdybyś zamarzł gdzieś po drodze?

Bohaterka! Myślisz, że ojcowie twoich koleżanek nie popijali nigdy?
One też tak mówiły: nie martw się, mój tatko też po wypłacie czasem imprezuje...

O!
Ale ty nie piłeś czasem. Czasem to ty nie piłeś!

No, nie rób ze mnie potwora! Do czego ty w ogóle zmierzasz?

Nie będę już do was codziennie przychodzić.

I po to te całe wspominki?!

Tato, nie denerwuj się. Próbuję coś zamknąć, powiedzieć ci, jak się czułam, gdy piłeś. I dlaczego nie będę już do was codziennie przychodzić. Bo wchodzę i już w progu prosicie o pomoc: żebym sprawdziła w internecie, gdzie można kupić takie kafelki, jak chce klient, żebym założyła wam konto, rozliczyła PiT-a, zadzwoniła do urzędu i spytała, jakie dokumenty mają donieść. I ja wciąż żyję waszym życiem.

Wiesz, kiedy ja ostatnio byłam w kinie? Wieki temu. Jestem na każde zawołanie. Nawet czasem jeszcze łapię się na tym, że szukam, czy mama, aby siniaków nie ma na ramionach. Wiem, wiem, nie pijesz od kilku lat. Ale ja nie umiem się nie bać. Myślisz, że dlaczego zawsze sylwestra spędzam z wami? Terapeutka mówi, że najlepiej, gdybym się przeprowadziła gdzieś dalej, do Gdańska choćby, pracę tam znajdę...

Wyjedziesz?

Nie wiem jeszcze.

Boję się wdepnąć

Monika: - I tu rozmowa się urwała. Trudne to. Wciąż się boję, że go zranię. I że znowu zacznie pić. Nie umiem powiedzieć mu wprost: byłeś taki i taki. Tata niczemu nie zaprzecza. Ta rozmowa to taka słowna gra strategiczna. Boję się wdepnąć w jakąś minę.

Terapeutka mówi, że nie muszę się tak męczyć. Że to ja mam wydorośleć i nie trzeba się z tego nikomu tłumaczyć. Ale ja czuję, że gdybym tak po prostu któregoś dnia się odcięła, to bym tatę poharatała. Nie zrozumiałby.

Nie wiem, czy dzięki takim rozmowom będzie łatwiej. Ale chyba inaczej nie umiem...

Chciałabym, żeby tata mnie kiedyś przytulił. Żebym choć przez chwilę była jego dzieckiem. Mama mnie kiedyś przeprosiła, że pozwoliła na to wszystko. Nie czekam, aż tata zrobi to samo.

Źródło: www.wyborcza/dda

1 komentarz:

pewny pisze...

bardzo ciekawy artykuł