Jeśli lubisz swoje życie i uważasz, że jest ono kompletne, nie wchodź tu, to nie miejsce dla Ciebie. Kiedy człowiek cierpi, gdy nie jest to konieczne, cierpi bardziej niż jest to konieczne. To strona dla wytrwałych, poszukujących i odpornych na stan faktyczny otaczającego nas świata.W tym miejscu rzeczywistość staje się sztuką, a sztuka jedyną bronią w walce z tą pierwszą. W dzisiejszym konsumpcyjnym społeczeństwie (piszę to w roku 2010), nadwrażliwość jest jak nagle otwarty w przełyku parasol. Jeżeli cierpisz i jest Ci z tym dobrze, ośmielę się tylko jedną mieć prośbę. Wymaż ten adres z swojej pamięci, bo może w głowie zacząć się kręcić. Ja wierzę że życiodajna woda i słowo pomogły mi wrócić zza grobu.









MOJĄ NOWĄ KOMPOZYCJĘ, KTÓRA OPOWIADA O URZĄDZENIU CERAGEM-E MOŻESZ ODSŁUCHAĆ POD TYM ADRESEM:

http://tojanarkoman.wrzuta.pl/audio/7fSQwGnmDsT/ceragem-e


niedziela, 29 sierpnia 2010

"WSZYSTKO CI DAM, TYLKO PADNIJ I ZŁÓŻ MI POKŁON" Mat. 4,9



Narkotyki jedzą ludzi
Rodząc nową wiarę
Że Narkobóg ich przygarnie do siebie
W świat iluzji
Kobieta Narkoboga
Obnaża swoją pustkę
Przed nią łatwiej masturbować
Swój umysł

W pustej głowie tworzy sobie
Pan Narkobóg ślepą wiarę
Programuje świeże mózgi
By zawładnąć ich właścicielami

Odnalazłeś Narkoboga
Chcesz zaistnieć w jego klatce
I potulnie budujesz mu tron
Łakniesz kłamstwa
Iluzja cię mami
Związuje mózg i szczuje
Cały seans kontroluje
Podniecając wyobraźnię

Pokaż bliżej swoją głowę
Jesteś kimś wyjątkowym
Twoją damą pragnę zostać
Więc nie żałuj mi swego ciała

Sadzewicz Piotr

wtorek, 24 sierpnia 2010

Artykuł w Naszym Olsztyniaku

NASZ OLSZTYNIAK: Nr 46, Niedziela 18 sierpnia 2002

Artykuł w Naszym Olsztyniaku

czwartek, 19 sierpnia 2010

"PZN"

,,PZN’’


Dziewczyny tańczą znów na stole bez majtek
Brodate myszki polerują nam stół
Piotrek za barem nabija kolejną lufę
A nad głowami chmura marzeń i snów
Szatan zaciera ręce częstując grzechem
A czarny Afgan jak samozwańczy król
Śmieje się w ustach niewolników ucieczek
Pijany Skracha znowu zarzygał stół

Ref: Nie masz szans
Na lepszy bal jak ten tu
Adres znasz
Piekiełko to lokal cud
Nie masz szans
Na lepszy bal jak ten tu
OMR Paukszty 57


Olo wydmuchał lalkę swojego kumpla
A tamten mówi że jest wszystko okej
Bo przecież wczoraj w nocy zrobił to samo
Olafa żonę rżnął jak dębowy pień
Znowu po mordzie sobie dają chłopaki
Lecz zagrożenia nie ma bo każdy wie
Że Piotrek tutaj opiekuje się wszystkim
To nasz ochroniarz i spowiednik więc wiedz

Ref: Nie masz szans
Na lepszy bal jak ten tu
Adres znasz
Piekiełko to lokal cud
Nie masz szans
Na lepszy bal jak ten tu
OMR Paukszty 57

wtorek, 17 sierpnia 2010

Ballada za złotówkę

1.
Już lat dwadzieścia przeminęło
Gdy w noc grudniową u stóp zimy
W pełne gwiazd niebo kruków dzieło
Mroźnym oddechem wzniosły dymy.
I była boleść doskonała, której poeta nie wyśpiewa
Dzisiaj wśród reklam postarzała
Zwiędłe męczeństwo chce odgrzewać

Ref:
Znów trzeba klękać przed możnymi
Jakby się klęczeć zapomniało
I prosić kornie starych bogów
By się karmili zwiędłą chwałą

2.
Marzenia ludu się spełniły
Sierp z młotem w grobie wspólnym gniją
Lecz jakoś brakło twórczej siły
Bo ludzie tak jak żyli, żyją
Ta sama bieda wkoło piszczy
I uśmiechnięty pysk rozdziawia
A to, co nam się miało ziścić
Pożarła złudna niemoc wszawa

Ref:
Znów trzeba klękać przed możnymi
Jakby się klęczeć zapomniało
I prosić kornie starych bogów
By się karmili zwiędłą chwałą

3.
Wolno potępiać to co było
I to co przyjdzie w chwili bliskiej
Można inaczej wyznać miłość
Choćby w agencji towarzyskiej
Bo nie dla wszystkich krzyż, modlitwa
Przecież dla wielu dworzec domem
W miejsce umarłej nowa sitwa
A sny jak dawniej poranione

Ref:
Znów trzeba klękać przed możnymi
Jakby się klęczeć zapomniało
I prosić kornie starych bogów
By się karmili zwiędłą chwałą

12.12.2001r.


4.
A ci, co dziś na dawne plują
Ku starym wiarom nawracają
Już nowi „święci” kark prostując
Głowy w korony przystrajają
I dziwny bard wśród tłumu stoi
Z rąk obojętnych grosze zbiera
Czy tłum się takiej pieśni boi
Która obłudy maskę zdziera

Ref:
Znów trzeba klękać przed możnymi
Jakby się klęczeć zapomniało
I prosić kornie starych bogów
By się karmili zwiędłą chwałą

Jacek Rosa

Zabiłem

Są takie rzeczy, o których nie chciałbym mówić
Są takie rzeczy, o których nie chciałbym myśleć
Są takie rzeczy, o których nie chciałbym zapomnieć
Są takie rzeczy, nie umiem się od nich uwolnić
Zabiłem człowieka i ciągle uciekam przed tamtym obrazem
Przed tą siną twarzą
Przed charkiem konania
I krwawą fontanną
Wołaniem o pomoc
Przed karą

2) Aż trudno uwierzyć do czego człowiek jest zdolny
W amoku tęsknoty, pożądań i pragnień frywolnych
Alkohol pomoże ominąć świadomość udręki
tak abym nie musiał odczuwać do siebie niechęci
Zgwałciłem człowieka zadanym cierpieniem
i ciągle uciekam przed jej przerażeniem
Przed drżeniem jej kolan i nagim cierpieniem
Przed bólem i wstydem tego co zrobiłem
Czy jest dla mnie łaska w Okręgach Niebieskich?
Czy jest dla mnie łaska w Okręgach Niebieskich?
Czy jest dla mnie łaska w Okręgach Niebieskich?
Czy jest dla mnie łaska w Okręgach Niebieskich?!

Sylwester 1995

Obwarowany blaskiem dnia w objęciach wichru mróz tnie twarz
Najpiękniejsze sny ofiarowałem by najwspanialsze dni znów złożyć w darze im
Biel i czerń tu gdzieś choć nie dostrzegam mgieł w szarość łączą się pod butem skrzypi biel

Ref> Wiem muszę iść muszę biec do przodu wciąż póki nogi chcą a dłonie drżą
Wiem że walczyć muszę muszę biec iść do przodu póki nie zastygła krew

Mylne pejzaże mamią oczy te nieznana ziemia zwodzi wciąż nóg bieg
Lecz cóż dzieje się czy wierzyć oczom tym Pana mojego dłoń wskazuje drogę mi
Ciemność ziąb i strach gdzieś giną w dali hen w progi człowieku wejdź serce na dłoni miej

Ref> Wiem muszę iść muszę biec do przodu wciąż póki nogi chcą a dłonie drżą
Wiem że walczyć muszę muszę biec iść do przodu póki nie zastygła krew
Szczerość serc ich i oddanych myśli bieg które czuje tak jak ogień rozgrzewają mnie
Życzliwością przesłaniają cały mrok trudnych dni choć ani ja i myśli moje nie są znane im
W tej pamięci pozostaną aż do kresu dni

Przemijanie

Komu bije dzwon
Kto odchodzi kto przychodzi tu
Ile gwiazd na niebie zgasło
Ile się narodzi znów
Kto znów podróż rozpoczyna
Dokąd skieruje ślepy los
Jaki drogi będzie finał
Kto nie dojdzie gdzie ma dojść

Ref: Powiesz mi za kilka lat
Dzisiaj głowa tego nie spamięta
Wszystko chciałbym wam dziś dać
Jednak nieme usta i umysłu treść przeklęta

Czy wiesz po co żyjesz dziś
Zapadasz się słyszę twój szept
Trochę starań i świat byłby nasz
Póki co tylko ten krzyk niemych krzywd
Odkryj to co nie odkryte
Spróbuj dziś nie czynić zła
Poznaj to co nie poznane
Jaką wartość życie ma

Ref: Może gdy sam będziesz siedział w pokoju
Myśląc o pustym życiu swoim
Nagle rozjaśni oczy blask
A serce i umysł poczują ciepło gwiazd
Ciepło gwiazd ciepło gwiazd

Parakletos

Jakiś mądry kiedyś rzekł
Żyj byś nie ponosił strat
A dzisiaj ból nędza i strach
Dziś ból i strach który też dobrze znasz
Jakiś mądry kiedyś rzekł
Biczem Bożym dla nich bądź
Głupiec posłuchałem go
Dzisiaj płacę własną krwią
Gdzieś w oddali mały człowiek stał
Czułem jakąś dziwną moc
Zbliżył się jak duch i szepną bym
Zapamiętał kilka słów

Ref: Parakletos daje dzieciom tego świata sen
Czuwa wiernie byś po nocy mógł jak co dzień zbudzić się
Jak płomień rośnie serce tak jak mgła opada lęk
Pełzając w wieczności każdy szczęście zaznać chce

Mija jedenasty dzień
Każda noc koszmarnym snem
I znów to widzę poprzez gęsty dym
I znowu słyszę lament, szloch i krzyk
Szatan który w mocy złej
Zawirował w wichru pęd
Czujność moją świadomości bieg
Zbudził bestię a z nią i jej gniew
Gdzieś w oddali mały człowiek stał
Czułem jakąś dziwną moc
Zbliżył się jak duch i szepną bym
Zapamiętał kilka słów


Ref: Parakletos daje dzieciom tego świata sen
Czuwa wiernie byś po nocy mógł jak co dzień zbudzić się
Jak płomień rośnie serce tak jak mgła opada lęk
Pełzając w wieczności każdy szczęście zaznać chce

Nie odwracaj się

Jeśli bardzo czegoś pragniesz
Nie odwracaj się od tego
Choćby w gniewie przeciw tobie
Staną cały świat
Cel i to kim jesteś znajdziesz wówczas
kiedy przy marzeniach swoich będziesz trwał

Ref: Czy zawsze musimy tracić
Zanim pojmiemy czym jest
Czy zawsze musimy tracić
Wszystko co zdołamy mieć

Czy myślałeś kiedyś o tym jak wspaniale było
Słowem, rzeźbą, barwą, dźwiękiem pokazywać świat
Dziś jest jeszcze czas aby zbudzić się na nowo
I fantazji z pasją upust dać

Ref: Czy zawsze musimy tracić
Zanim pojmiemy czym jest
Czy zawsze musimy tracić
Wszystko co zdołamy mieć

Muzyka

1) Nie pozbawiaj się przyjaźni wiecznej i ostatecznej
Szansy na to, by wiecznie trwać
Nie okradaj się z kawałków szczęścia i bezpieczeństwa.
Wolna wola to największa z kar
Jest taki obszar na ziemi
Najcudowniejsze to z miejsc
Uwalnia serca i myśli
Pętane nocą i dniem
Snem, w którym wszyscy biegniemy
W chaosie codziennych spraw
Leczy, łagodzi, pociesza
Najbezpieczniejsza to z tarcz.

Ref.) Pędze, chce oszukać czas
Tonę w morzu dźwięków, a
Serce, wciąż wybija rytm na dwa.

Mam to głęboko

Nic mi się nie chce, więc po co miałbym z łóżka wstać
Jedno co lubię to dużo jeść i długo spać
Bo to co lubię to dużo jeść i długo spać
Myśleć nie muszę bo wymyślili wszystko już
Ciało i duszę za święty spokój moich snów
Ciało i duszę za święty spokój moich snów

Po co się starać przecież i tak kochają mnie
Kto mnie ukarze za to że biorę to co chcę
Kto mnie ukarze że zwykle biorę to co chcę

Znowu gadają co za zarozumiały typ
Znów pokazują jak mam oddychać, jeść i pić
Znów przekonują, mam to głęboko, żal mi ich
Nic mi się nie chce, więc po co miałbym z łóżka wstać
Jedno co lubię, to dużo jeść i długo spać
Bo to co lubię, to dużo jeść i długo spać

Kreatorzy

1) Kreatorzy mody, zabójcy pośredni
Za nasze pieniądze, gwałcą małe dzieci
Kreatorzy wełny, dają serwis pełny
Zgony na wybiegach to dziś chleb powszedni
Kreatorzy życia, śmierć, gdy wiosna wschodzi
Leczyć chcą choć sami są najbardziej chorzy
Kreatorzy świata, śmierć zimową porą
Kaczka , Donald, Ziobro wraz ze swoją sworą.

Ref.) Jeśli przegniesz pałę tak, że nie potrafisz dalej żyć
Wszystko odpuszczone będzie , tylko za mną bracie idź.
Kłamstwo, kradzież, gwałt, morderstwo
w sekciarskim habittrendzie
Oczyści Świętym tekstem, wspaniałe "Pismo Święte"

Kreatorzy szczęścia, kiedy lato w pełni
Toną w łez potokach w rynnach beznadziei
Kreatorzy wiary, czynią się Bogami
Faszystowski kapłan, z radiem bereciarzy
Najniebezpieczniejsze są wierzenia ludu
Promocja zawiści, fałszu i obłudy
Najniebezpieczniejsze są wierzenia ludu
Podziały, egoizm, egoizm, podziały.

Ref.) Jeśli przegniesz pałę tak, że nie potrafisz dalej żyć
Wszystko odpuszczone będzie , tylko za mną bracie idź
Kłamstwo, kradzież, gwałt, morderstwo
w sekciarskim habittrendzie

Oczyści Świętym tekstem, wspaniałe "Pismo Święte"

Jestem tutaj

1) Słodko śpij mała sarenko
Niepokoje obok złóż
Otulona w moją miłość
Płaszczem z tchnienia moich ust
Jesteś najcenniejszą perłą
Tą jedyną, którą chcę
Zabrać na wspaniałą wyspę
Szczęście, imię wyspy tej.

Ref.) Jestem Twoim niewolnikiem
Lwem i błaznem, sługą, psem
Czekam co rozkażesz Pani
Czekam na to w noc i w dzień
Czekam dopóki drga tętna puls
Czekam dopóki wciąż w żyłach krew
Czekam dopóki drga tętna puls
Póki wciąż serce chce tłoczyć krew

2) Słodko śpij moja perełko
Tu bezpieczna jesteś, gdy
Dookoła zgiełk i wrzawa
Tu spokojnie możesz śnić
Słodko śpij moja dziewczynko
Oprócz Ciebie nie mam nic
Skrzydłem ramion otulona
Gdzie dostępu nie ma nikt.

Jestem tutaj, abyś zawsze miała osłoniętą głowę
Jestem, abyś nie zraniła stopy, kiedy przyjdzie zły
Jestem tutaj, abyś w końcu odnalazła spokój w Sobie
Jestem tutaj, aby wydrzeć Ciebie czyhającej śmierci.


Ref.) Jestem Twoim niewolnikiem
Lwem i błaznem, sługą, psem
Czekam co rozkażesz Pani
Czekam na to w noc i w dzień
Czekam dopóki drga tętna puls
Czekam dopóki wciąż w żyłach krew
Czekam dopóki drga tętna puls
Póki wciąż serce chce tłoczyć krew

Jechowici

Taka historia mogła zdarzyć się każdemu przecież wiesz
No i w dodatku w każdym z miejsc
Wśród setek głupców jeden mądry za szaleńca brany jest
Oto historii takiej treść
Skurwione rozdwojenie jaźni
Mojego brata wyobraźni
Wtrąciło mnie do lochu gdzie
Na ciepło czekam tak jak kleszcz

Jest taki mur który nie pęka choćbyś nawet zesrał się
I tak naprężał że sam pękł
Spowita smogiem rzeczywistość
Tonie w bardzo gęstej mgle
Nie mogę patrzeć na to więc
Wpierdala mnie od stóp do głów
Rak skurwysyństwa Bożych sług
W więzieniu zamykają mnie
Łudząc się że ustanę lecz

Ref: Wtedy gdy twarzą w twarz zatopię swoje kły
Wyssam z ciebie całe kłamstwo cały jad
Byśmy mogli Ty i ja spokojnie spać

Gra o życie

Czy zdołasz obraz zmienić?
Odnaleźć siłę w sobie?
Co drzemie w twojej głowie
Co drzemie w twojej głowie
Zamieniaj to co najgorsze w sobie masz
Zamieniaj w pakiety zalet
Zamieniaj na pewno łatwiej będzie trwać
Masz przecież do tego talent
Zabijam to co najgorsze w sobie mam
Zabijam cielesność ojca
Kruszę kości łamię sobie twardy kark
Tak bym przydał się ludzkości
Strasznie znudził mnie już bezradności czas
Kto nie poznał swoich pragnień jest bez szans
Czas zobaczyć na co wpływu nie ma nikt
Czas zobaczyć na co wpływać mogę ja

Ref: Gra o życie jeszcze raz wyciągnij dłoń
Wstań o świcie walcz o siebie buduj schron

Znajdź powody po co i dla kogo żyć
Osłabiając wątpliwości
Jeśli wiesz dlaczego będziesz dobrze żył
Pewnie krocząc z przemian mocą
Zamiast prób kontroli ludzi świata gwiazd
Wpływajmy na samych siebie
Jeśli chcesz uporządkować kiepski świat
Swoje wnętrze uczyń niebem

Ref: Gra o życie jeszcze raz wyciągnij dłoń
Wstań o świcie walcz o siebie buduj schron
Gra o życie wstań i wytycz sobie cel
Gra o życie stwórz najbezpieczniejsze z miejsc

Eloh błagam Ciebie

Ref: Gra o życie jeszcze raz wyciągnij dłoń
Wstań o świcie walcz o siebie buduj schron
Gra o życie wstań i wytycz sobie cel
Gra o życie stwórz najbezpieczniejsze z miejsc
(głos2) : Rozrywają mnie
Rozrywają mnie
Rozrywają mnie
Rozrywają mnie

Głód

1) Idę ulicą, trzęsą się ręce
I w moim sercu dziś rytmów więcej
Umysł przeszywa na wskroś pustka
Jak szpryca żyłę, łóżko mocz
Błędnymi oczami oglądam świat
Znów czegoś brak

Ref.) A ostrzegali jednak nie wierzyłem, że tak może być
Prosili z łzami w oczach, nie wierzyłem że dosięgnie mnie
Teraz w kolejce po własną śmierć
W oczekiwaniu tępy ból,
Rozdziera ciało, duszę jakby chciał rzec
uważaj bracie odwieczny wróg
kołacze właśnie do twoich wrót, twoich wrót

2) Tak jak powietrzna trąba wkoło osacza cię
Ściana, która spogląda na niej złowieszczy cień
Za każdym rogiem czyha demon
Spocone ciało dreszczem drży
Widzisz to wszystko o czym inni
Boją się nawet w biały dzień śnić

Ref.) A ostrzegali jednak nie wierzyłem, że tak może być
Prosili z łzami w oczach, nie wierzyłem że dosięgnie mnie
Teraz w kolejce po własną śmierć
W oczekiwaniu tępy ból,
Rozdziera ciało, duszę jakby chciał rzec
uważaj bracie odwieczny wróg
kołacze właśnie do twoich wrót, twoich wrót

Ewelince

Dziś widziałem we śnie Twoje oczy
Dotykałaś właśnie moich ust
Zapachniały jak niebiański ogród Twoje włosy
Niczym Rajski zapach bzów
Chciałem dotknąć właśnie Twoich skroni
Gdy nade mną pochyliłaś się
Wtem głos z niebios, stój kolego !
Wprzód zapracuj na ten ósmy świata cud.

Ref: Pan obiecał Ciebie mi
Więc dopominam się cały czas
Pan obiecał Ciebie, mi
Więc nie zastraszą mnie tamte dni
Pan obiecał Ciebie mi
Więc nie mam szans, nie będę walczył z Nim
Kiedy nakazuje dziś
Zmieniać w szczęście każdy z Twoich dni.

Pragnę dziś całować Twoje stopy
Każdy liść po którym przechodziłaś dziś
Brzuch co najpiękniejszy z świata brzuchów
Tylko czemu znów przerwałaś ten wspaniały sen
Czułaś dzisiaj moje serca drżenie
Lecz nie dojdziesz com zapisał w tamten dzień
Nawet tak głęboko w oczy patrząc
Nie dostrzeżesz co ukryłem pod ich dnem

Ref: Pan obiecał Ciebie mi
Więc dopominam się cały czas
Pan obiecał Ciebie, mi
Więc nie zastraszą mnie tamte dni
Pan obiecał Ciebie mi
Więc nie mam szans, nie będę walczył z Nim
Kiedy nakazuje dziś
Zmieniać w szczęście każdy z Twoich dni
Kiedy nakazuje dziś
Zmieniać w szczęście każdy z Twoich dni
Zmieniać w szczęście każdy z Twoich dni
Zmieniać w szczęście każdy

Dotykam

Mam oczy więc powinienem coś widzieć
Mam duszę gdzie kiedyś miał mieszkać Bóg
Mam uszy więc powinienem coś słyszeć
Mam usta z nich płyną potoki słów

Ref: Uczę się słuchać abym mógł coś usłyszeć
Potem otwieram oczy abym dostrzec mógł coś
Znowu dotykam abym poczuć mógł w końcu kim jest On

Mam serce więc gdzieś powinna być miłość
Pod czaszką mózg a więc odczuwam ból
Mam wszystko czym mógłbym zrozumieć innych
Szkoda że ból czuje jedynie swój

Ref: Uczę się słuchać abym mógł coś usłyszeć
Potem otwieram oczy abym dostrzec mógł coś
Znowu dotykam abym poczuć mógł w końcu kim jest On

Do J.R.

Nienawiści dziś nie chowaj
Tak pokaż im pokaż im
Kogo mają dziś za wroga
Tak pokaż im pokaż im
Ile złości drzemie w Tobie
Tak pokaż im pokaż im
Jaka kręta twoja droga

Ref: Biegniesz tam na wielkim wzgórzu płonie kwiat
Biegniesz tam kwiat mrocznych myśli ludzkich wad
Biegniesz tam dokoła ciemność wieje wiatr
Biegniesz tam gdzie ogień trawi ludzki strach

Nie kryj więc obojętności
Tak pokaż im pokaż im
Obłudy twojej i zazdrości
Tak odkryj to pokaż im
Wyrachowania swojego siłę
Ty zdradź im ją wyjaw im
Jak twoje życie z wolna gnije
Tak powiedz im żaden wstyd

Ref: Stoisz tam dokoła ciebie pusto tak
Stoisz tam gdzie święci gniewnie spoglądają
Stoisz tam za brata ci przerażenie i strach
Stoisz tam tak długo tak czekasz wciąż na znak
Czekasz wciąż na znak

Dla Ciebie

Taki spokój taka cisza a wiatr
W śnieżnobiałych włosach maj rozkołysał
W twoich oczach zieleń traw Bóg roztoczył
W takich oczach chcę odpocząć
Więc stoję i czekam bo wierzę że właśnie
Ty ciemność rozjaśniasz

Jasny płomień w twoim sercu
Wciąż rozgrzewa tęsknot żar i nadzieję
I choć twarz tysiącem słońc promienieje
Wyczekujesz z utęsknieniem

Ref: Więc stoję i czekam bo wierzę że właśnie
To ty jesteś tą która czas mój rozjaśni
Nieważne co było nieważne co będzie
Dziś ważne że chcę widzieć ciebie codziennie

Jak znak nowych szans jak znak nowych szans

Diamenty

Znów rozglądasz się za długo
Poszukujesz za daleko
Głupcem ten, co trwoni życie
Na coś co na innych czeka
Już sprawdziłeś wszystkie miejsca
Prócz zasięgu swoich dłoni
Już szukałeś w każdej ziemi
Prócz tej, która pod stopami

Ref: Tu i teraz z samym sobą
Buduj to, co będzie kiedyś twoją siłą
Kiedy mówią, że brak wyjścia
Wiedz, że tych wyjść jest na prawdę jeszcze kilka

Poszukujesz wciąż miłości
Gdzieś daleko w obcym kraju
Może byś zapytał bliskich
Czy miłością ciebie darzą
Myślisz o tym co minęło
Chcesz zobaczyć co jest z przodu
Chyba znowu zapomniałeś
Jakie jest znaczenie słowa

Ref: Tu i teraz razem ze mną
Buduj to, co będzie kiedyś naszą siłą
Kiedy zamkną wszystkie wyjścia






Wiedz, że tych wyjść jest na prawdę jeszcze kilka

Gdzieś w Afryce i w Australii
Czasem też w innej osobie
Szukasz szansy, która wierz mi
Jest ukryta w twojej głowie
Alchemikiem zostań bracie
Tu narzędziem będzie talent
Zwykłe rzeczy zmieniaj w złoto
Pośród ognia swoich zalet

Ref: Tu i teraz razem ze mną
Buduj to, co będzie jutro naszą siłą
Kiedy mówią: "nie masz wyjścia"
Wiedz że tych wyjść jest na prawdę jeszcze kilka

Szukaj siły w swoim wnętrzu
Proś o pomoc gdyś w potrzebie
Szlifuj diament, który w tobie
Zawsze z wiarą w powodzenie
Szczęściem swoim dziel się z każdym
Kiedy padasz to do przodu
A podnosząc się, chwyć szansę
Która właśnie pędzi obok
Szczęściem swoim dziel się z każdym
Już nie czekaj, sam twórz szansę
A gdy padasz to do przodu
Kiedy wstaniesz będziesz dalej
Będziesz dalej, będziesz dalej

Darował

Pycha ludzka rzecz, tylko pomyśl ile przez nią możesz stracić
Kłamstwo, ludzka rzecz, tylko pomyśl jak się później za nie płaci
Programujesz siłą przekonania
Coś co Prawdy przyjąć nie pozwala
Nawet gdyby Bóg rozmawiał z Tobą
Nic nie warte, dziś dla Ciebie, Jego słowo

Ref: Darował krew Elohim
Bogactwo Prawd Elszadaj
Jedyny Król Jeszuach
Wszechmocny Bóg Adonai

Dajesz z Siebie wszystko więc, czemu
w Twoim życiu, znowu krach na giełdzie
Nawet małe dziecko wie, że na kłamstwie się daleko nie zajedzie
Produkują wiarę z przekonania
które Prawdy przyjąć nie pozwala
Nawet gdyby Bóg rozmawiał z Tobą
Gówno warte dziś dla ciebie jest jego słowo

Ref: Darował krew Elohim
Bogactwo Prawd Elszadaj
Jedyny Król Jeszuach
Wszechmocny Bóg Adonai

Ref (drugi głos): On jest życiem i światłością
Drogą, prawdą, zmartwychwstaniem
On jest życiem i światłością
Drogą, prawdą, zmartwychwstaniem
On jest życiem i światłością
Drogą, prawdą, zmartwychwstaniem
On jest życiem i światłością
Drogą, prawdą, zmartwychwstaniem

Czy wierzysz ?

Czy wierzysz że jest Bóg kiedy nastaje świt ?
Czy słyszysz dzieci krzyk gdy gwałcą matki im ?
Czy wierzysz że jest Bóg ? czy wierzysz że jest Bóg ?
Właśnie odkrywam w sobie prawdę palącą wnętrze
Jakby piekielny ogień gdybym choć wiedział jeszcze
Jak nauczyć się czuć i kochać jak dawniej
Walczyć i podporą być bliskim co opadli z sił

Ref: I znowu głową mury chcesz kruszyć
Znowu czerwoną krwią spłyną dzień
Chciałbyś odnaleźć iskrę nadziei
Błądząc w ciemnościach opadasz z sił
Opadasz z sił, opadasz z sił

Czy wierzysz że jest Bóg kiedy zapada zmrok ?
Gdy bliskich okrył grób gdy głodnych dzieci szloch ?
Czy wierzysz że jest Bóg ? Czy wierzysz że jest Bóg ?
Właśnie poczułem w sobie palący wnętrze ogień
Czy zawsze będę błądził czy stanę znów przed sądem ?
Jak nauczyć się żyć jak nakazał Pan wielbić go z całych sił
Chwalić codzienny świt

Ref: I znowu głową mury chcesz kruszyć
Znowu czerwoną krwią spłyną dzień
Chciałbyś odnaleźć iskrę nadziei
Błądząc w ciemnościach opadasz z sił
Opadasz z sił

Czwarty wymiar

1) Na wschód na zachód północ południe,
Zaciężne armie gromadzą się
Musisz rozsądzić, po której stronie zasiądziesz, kiedy nastanie dzień
Ślepo nie kupuj tego co błyszczy
Przy każdym blasku kryje się cień
Iluzją świata doskonałego zmamił już wielu uważaj więc

Ref. Wybór jest twoim, najświętszym prawem
Największą siłą, gdy tylko wiesz
Czego dziś pragniesz, dokąd podążasz, któremu panu zaprzedałeś się
Któremu Bogu dziś oddajesz cześć

2)Ta biała armia jest od Chrystusa, zaś druga wojskiem Pana ciemności
Takiego boju nie było jeszcze, lecz się nie lękam, wybrałem wreszcie
Ufam, że światło, rozpędzi cienie
Nienawiść strąci, gdzieś zapomnienie
Nie będzie wojen, głodu i chorób a wszystko dzięki, Najwyższemu Bogu

Ref. Wybór jest twoim, najświętszym prawem
Największą siłą, gdy tylko wiesz
Czego dziś pragniesz, dokąd podążasz, któremu panu zaprzedałeś się
Któremu Bogu dziś oddajesz cześć

Czas bohaterów

Znowu zapada zmrok
Jak zaćma na oka bieli
Postacie, które znam
W ciemnościach jawią się

Kiedy odejdę na tamtą stronę
Coś z tego świata przyniosę wam
A gdy rozbłyśnie na życia łonie
Słońce co z serca rozgrzewa nam

Ref: Kamień zapłacze czasem skrwawiony
Dla bohaterów czas przemijania
Jak martwy lotos w dłoni zostanie
Piekielny obraz chorego świata

Bracie

Nie, nie, nie, nie, nie nienawidzę skurwysynu
Tchórza zamieszkującego w twoim domu
Kiedy ze śmiercią zatańczy najbliższa tobie osoba
Zrozumiesz że ból istnienia to nie metafora
Mówią że patrząc na ciebie zamiast człowieka
Widzą najtwardszy z kamieni co spada w przepaść
Kiedy ze śmiercią zatańczy najbliższa tobie osoba
Poczujesz to co ja czuję a potem skonasz

Ref: Kto nie myśli jak ty myślisz
Twoim wrogiem jest
Tobie Mistrzem jest Abbadon
Który niesie śmierć
Moim Mistrzem Chrystus jest
Który rzecze tak
Podnieś kamień, podziel drzewo a ja będę tam


Tych którzy to lubią
Katuj swoją filozofią
Kupionymi dyplomami które klątwą
Fałszem, kłamstwem i obłudą, ciętą raną
Zadawaną ponoć bliskim i kochanym

Ref: Kto nie myśli jak ty myślisz
Twoim wrogiem jest
Tobie Mistrzem jest Abbadon
Który niesie śmierć
Moim Mistrzem Jezus Chrystus
Który rzecze tak
Podnieś kamień, podziel drzewo a ja będę tam

Andżelice

Każde stworzenie, duże i małe
Choćby Salomon użyczył szat im
Niczym jest kiedy przy Tobie stanie
Wszak Twoje piękno jest ponad wszystkim
Marzeń spełnieniem
Z ust Boga tchnieniem
Diamentem, treścią pieśni wspaniałej
Jesteś mi nocy i dnia wypełnieniem

Patrzę na Ciebie, kim jesteś nie wiem
Cudem, miłością, czy serca drżeniem
Te oczy jeszcze nie oglądały
Tak doskonałej, takiej wspaniałej
Znowu dziś pachniesz niebem
Rajem jest móc żyć dla Ciebie
Już zapomniałem co przysięgałem
Wiruje ziemia, a w głowie zamęt

Ref: Jak źródlana woda gdy skwar
Chłodzisz mnie w duchocie dnia
Jak tlen, kiedy brakuje tchu
I jak wiatr, co otula twarz

wtorek, 10 sierpnia 2010

MOJA DECYZJA II

JAK KAŻDY ĆPUN W OSZUKIWANIU SIEBIE BYŁEM PERFEKCJONISTĄ. TO WŁAŚNIE TEN PERFEKCJONIZM PROWADZI NAS DO NAJBARDZIEJ BOLESNYCH DOŚWIADCZEŃ

W szpitalu dowiedziałem się, że warunkiem wzięcia udziału w terapii jest dwu tygodniowa abstynencja. Zamknąłem się więc w domu celem izolacji i zaserwowałem sobie wymagany detoks. Piekło jakie przeżyłem w tym czasie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Moje samopoczucie idealnie oddają sceny z filmu grozy pt.”Strach”. Rzeczywistość bohaterów filmu zostaje zdominowana przez grę komputerową. Paraliżujący strach i utrata jakiejkolwiek kontroli zmieniają ich życie w koszmar. Podobnie ja większość czasu leżałem w bezruchu, a obłąkane wizje towarzyszyły mi przez cały ten czas.
Co prawda wymagany czas abstynencji to 2 tygodnie, jednak w moim odczuciu tydzień był wystarczający. W dniu zgłoszenia się do szpitala byłem fizycznie i psychicznie wyczerpany moim postanowieniem. Bolało mnie całe ciało, nie potrafiłem ustać na nogach. Podjęcie jakiejkolwiek decyzji czy wykonanie najprostszych czynności było ponad moje siły. Chaos, obłąkanie i jak brzytwy wyostrzone zmysły odbierały możliwość wyjścia za drzwi, a nawet swobodnego poruszania się po mieszkaniu.
Na taką okoliczność byłem jednak przygotowany. Rozpocząłem więc poszukiwania uprzednio ukrytego towaru. Mocno ograniczona pamięć i świadomość opóźniały nadejście zbawienia. Odetchnąłem z ulgą gdy moja ręka zatrzymała się na małym zawiniątku w szczelinie fotela.
Po zażyciu jak ręką odjął ustały wszelkie dolegliwości. Z mocnym postanowieniem i w pełni sił wyruszyłem na terapię. Pożegnanie z moją partnerką od ćpania odbyło się bez fajerwerków, choć na koniec rzuciła oziemble „kocham Cię”.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

MOJA DECYZJA I


OSOBIŚCIE NIE POZNAŁEM ĆPUNA, KTÓRY CHCIAŁBY ZAPRZESTAĆ BRANIA. JEDYNYM CO SKŁANIA DO PODJĘCIA DECYZJI O ODSTAWIENIU JEST CHĘĆ UCIECZKI PRZED PRZYKRYMI KONSEKWENCJAMI NAŁOGU



Z trudnością przychodzi mi przypomnienie sobie momentu w którym podjąłem decyzje o leczeniu. Do zaprzestania brania skłoniły mnie raczej przykre konsekwencje niż pragnienie zmian.
Długi, halucynacje, życie na marginesie, sprawy sądowe, ciągły strach, niepokój, obawy , gigantycznych rozmiarów poczucie winy i w końcu stan agonalny do jakiego się doprowadziłem zmusiły mnie do podjęcia decyzji, z którą zwlekałem od lat. Umrzeć dziś czy żyć ?
Do pójścia na pierwszą terapię zostałem zmuszony przez swoją dziewczynę, też ćpunkę, która nie mogła już znieść mojego zachowania. Moje rozchwianie emocjonalne to mieszanka płaczu, obłąkanego wycia, wybuchów agresji i euforii. Kiedy wpadałem w szał moi znajomi i rodzina z przerażenia zamierali w bezruchu. Nie potrafili wypowiedzieć słowa, a rzeczy które trzymali wypadały im z rąk. Niszczyłem wszystko co było w zasięgu rąk i nóg. Sedes skruszyłem na kawałki, a mięso które wyszło spod skóry mojej stopy, którą to zrobiłem tygodniami utrudniało mi chodzenie.
Tak naprawdę to dalej chciałem ćpać i pić, a pobyt w ośrodku miał mi posłużyć do zregenerowania sił i minimalizacji konsekwencji mojego nałogu.
Pomyślałem, że pół roczne odtrucie pozwoli mi nabrać sił do działania. Planowałem zająć się dystrybucją. W areszcie poznałem ludzi mających dostęp do tzw. „dobrego towaru”. Perspektywa szybkiego zarobienia dużych pieniędzy stała się najsilniejszym bodźcem motywującym do dalszego życia.
Byłem przekonany, że uda mi się handlować koką i amfą samemu pozostając wolnym od nałogu. Moje branie miało się ograniczyć jedynie do testowania jakości towaru.